avatar

Ula z miasteczka Kraków

Na rowerze mam przejechane 31340.87 kilometrów w tym 681.60 w terenie.





Gminy zaliczone:



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszulka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W terenie

Dystans całkowity:66.57 km (w terenie 40.00 km; 60.09%)
Czas w ruchu:05:57
Średnia prędkość:11.19 km/h
Maksymalna prędkość:50.60 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:33.28 km i 2h 58m
Więcej statystyk
  • DST 19.88km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 10.19km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Sprzęt noname
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy. Zjazd

Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0

Schronisko Przehyba - Przysłop - Dzwonkówka - Krościenko - PKS - Krk

Poszliśmy spać chyba o 20. Budziły mnie tylko śpiewy z pokoju gdzieś w naszym korytarzu. Przez 10 minut - bez przesady - zawodzili cygańskie pieśni: Ore ore, i ore, ore szabadaba da amore, nosz do ch. ile razy można śpiewać refren. Uszy więdły. Na szczęście repertuar się zmienił i przeszli na hity lat 90tych z "Nie płacz Ewka".
Rano spodziewaliśmy się jeszcze lepszej pogody, ale było już pochmurno, zwiastowało to zapowiadany na niedziele deszcz. Jako, że nie mieliśmy kurtek musieliśmy zmienić plany i grzać czym prędzej do Krościenka. Grzanie jednak nie było wcale łatwe. Kamienie, korzenie, kamienie luźne, duże kamiory, wystające pniaki i cholernie stroma droga trochę nas ograniczały z prędkością :D Na dodatek zagapiliśmy się i zamiast jechać rowerowym, pojechaliśmy czerwonym pieszym. Było ciekawie. Dobrze, że nie było nagrań fonii, bo moim wrzaskom nie było końca :D Za Przysłopem kawałek prowadzenia po kamiorach, przyjemność zero zwłaszcza, że odcinek był dość stromy.
W Krościenku mieliśmy wybrać kasiorę i jechać do Nowego Targu na pociąg do krk. Udało nam się jednak wsiąść do autobusu :D I wtedy... i wtedy zaczęło padać.


pogoda zaczyna się kitwasić




Zdrowaś Mario, jaaaadę!!!!
Kategoria W terenie


  • DST 46.69km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 11.67km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Sprzęt noname
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy. Rowerem się chodzi.

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 4

Hala Łabowska - Runek - Bacówka nad Wierchomlą - Wierchomla - Piwniczna - Obidza (Sucha Dolina) - Wielki Rogacz - Mała Radziejowa - Przehyba - Schornisko Przehyba

Pobudka o wschodzi słońca nic nie dała, wyjechaliśmy i tak przed 8. Jakiś leniwiec w nas siedzi z rana :D
Góry wyglądały przepięknie w promieniach porannego słońca. Beskid Sądecki, który w większości porasta buczyna karpacka w jesieni jest wyjątkowo uroczy, nabiera kolorów złota, brązu i czerwieni. Tym przyjemniej telepało się szlakiem. Pierwszy zjazd po kamorach i wzywałam wszystkich świętych, dodając w przecinkach wszystkie wyrazy na k** i pochodne. Ale udało się bez gleby :D To już lepiej pod górę, bo w jakimś stopniu kontroluję gdzie jadę, bo przy zjeździe... ja chcę w prawo, rower w lewo. Karamba!
Do bacówki docieramy na śniadanko: piwko i żurek - jedno i drugie - wyśmienite, do tego Tatry jak na dłoni. Czegóż więcej potrzeba?
Zjeździk do wiochy cud malina, można popuścić rękę na hamulcu :D no może na jednym zakręcie za bardzo znosi...
W Piwnincznej robimy sobie odpoczynek, zakupy i śniadanie nr 2. I tak jakoś mnie zaskoczyła kałuża koło mojego roweru. Myślałam, że coś się wychlapało, jakaś woda skądś nie wiadomo skąd. A to zwyczajnie browar puszkowy, który wiozłam w worze na bagażniku, obtłukł się na kamorach do tego stopnia, że puszka nie wytrzymała. Worek ze śpiworem, moją puchóweczką wypełnił się browarem. Karamba!

Dalej było pod górę po asfalcie do Bacówki na Obidzy. Podjazd jak się patrzy, czasami brakowało przełożeń ;) ale na raty powoli, daliśmy radę.
Do samej Przechyby prowadziła już normalna turystyczna drożyna, większość trasy przejechaliśmy poza wyjątkowo kamienistymi fragmentami. Tak sobie chodziliśmy rowerami, a turyści z nami plotkowali, kibicowali, wspierali duchowo, żebyśmy nie padli gdzieś po drodze. Bo rowerem się chodzi jak twierdzi pewien pan - http://piekielni.pl/40169
Było wspaniale, aż mi się zakwasy przy kości przedramienia porobiły od hamowania ;D




świt












przed Wielkim Rogaczem


Pieniny


zgon?

FILMIK narazie taki :)



znowu góry :D
Kategoria W terenie