avatar

Ula z miasteczka Kraków

Na rowerze mam przejechane 31340.87 kilometrów w tym 681.60 w terenie.





Gminy zaliczone:



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszulka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 36.38km
  • Czas 02:49
  • VAVG 12.92km/h
  • VMAX 68.60km/h
  • Sprzęt noname
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jotunheimen i ballada o osmolonych garnkach

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 11.09.2012 | Komentarze 0

Zaskoczyło nas, że jesteśmy w górach. Przez chmury, które towarzyszyły nam dzień wcześniej nie było widać nic poza asfaltem pod kołem. Dzień zapowiadał się pięknie. Wypoczęci, najedzeni i w miarę wyspani rozpoczęliśmy kolejny dzień od zakupów w Kiwi. Długo oglądaliśmy czego sobie nie kupimy, bo cena sięga sufitu :) ale za to banany były tanie i jogurcik w dobrej cenie :) :)

Okazało się, że miejscowość w której się zatrzymaliśmy - Beitostolen to kurort turystyczny, z wyciągami narciarskimi i tuzinem hoteli. Żeby było ciekawiej położony 900 m n.p.m. Różnią się norweskie kurorty od Polskich, chociażby pod względem zabudowy, która tu jest przemyślana i prowadzona z dużą dbałością o ogólny wizerunek. Nie ma tu paskudnych reklam, szyldów, neonów, blaszanych marketów...może i u nas kiedyś doczekamy ładnego Zakopanego, wolnego od reklam i pstrokacizny.

Na ogromnych przestrzeniach rozrzucone były małe farmy i domki kempingowe, na szczytach gór zalegał śnieg, jeziorom nie było końca, a do tego na horyzoncie tylko lekki podjazd :D Bajka! Ruch samochodów niewielki, więc mogliśmy swobodnie jechać i plotkować :) o tym jaką to piękną drogę znaleźliśmy :D

Tego dnia wyjechaliśmy na wysokość 1389 m n.p.m. i czuliśmy się jak w raju :D Jako, że byliśmy bardzo blisko Gjendesheim - czyli miejsca, z którego mieliśmy wyruszyć na trekking, przejechaliśmy tego dnia bardzo nieduży dystans. Znaleźliśmy miejsce nad lodowcowym jeziorem i wylegiwaliśmy się w słońcu, później kolacja i do worków :) Było wyjątkowo długo jasno, koło 23 było widać jeszcze poświatę zachodzącego słońca.

Wieczorem debatowaliśmy o naszych garnkach, które przy gotowaniu na benzynę kopcą się jak szalone. Codziennie rytuał walki z sadzą. Powstała wtedy ballada o smutnych garnkach:

Dawno, dawno temu - kiedy Michał studiował,
przed Ulą coś w szafeczce w tajemnicy chował,
jak się później okazało przed wyjazdem w Bieszczady,
był to komplet garnków aluminiowych, o rany! o rany!

Garnki wędrowały po Polsce szerokiej,
zwiedziły też Norwegię i mówię Wam: okej!
Lekkie jak piórko, poręczne i zgrabne,
gdy Ulcia je myła rączki miała czyste i jedwabne.

Lecz o to palnik mutifuelowy -
zmienił życie Uli, Michała i garnków w koszmar sadzowo-ołowiowy.
Czarne garnki się stały, domyć ich nie sposób,
zwiększyło to znacznie obowiązków zasób!

Teraz wieczorem zamiast cieszyć się widokiem,
kończą myć gary prawie przed zmrokiem!
Finał tej historii jest jeszcze nieznany,
ale chyba będą kupione z Optimusa gary :)


poranek w hytte


Beitostolen


pozowanko






górka nr 1






przebierka w cieplejsze skarpety :P










moje ulubione zdjęcie :)








wygłupy ;]










jezioro OvreLeirungen, a nad nim lodowiec








jezioro NedreLeirungen


jezioro Ovre Sjodalsvatnet




w tle Gjendeshoe


nad Magaholen







Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asudo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]