avatar

Ula z miasteczka Kraków

Na rowerze mam przejechane 31340.87 kilometrów w tym 681.60 w terenie.





Gminy zaliczone:



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszulka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 2.50km
  • Czas 00:15
  • VAVG 10.00km/h
  • Sprzęt noname
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwyj dien

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 1

Pobudka o 4 rano, resztki pakowania. Nastroje kiepskie. Torba, którą przyniosłam była dość mocno uszkodzona, cała zawartość wysypywała się. Nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić, więc Michał dla bezpieczeństwa wziął czarną folię do pakowania.
Zwlekamy Siwego z wyrka i po kolei chłopaki znoszą pudła z rowerami do samochodu. Siwy jedzie samochodem, my niestety się nie mieścimy, biegusiem na autobus.
Dworzec, znowu taszczenie pudeł i bagaży...i w końcu pociąg.
Podróż przebiega nam na patrzeniu za okno, podsypianiu, "podsłuchiwaniu" rozmów sąsiadów, czytaniu...
14.00 Gdańsk. Już nie było tak łatwo. O ile Michał dawał radę zabrać rower w pudle i jedną torbę o tyle ja już nie miałam na to siły. Na zmianę jakoś zeszliśmy z gratami do podziemia.
Ja ruszyłam na poszukiwania torby kraciastej, w której często handlujący przenoszą towar. Taki nylon w kratę, czy co tam. Nie ma. Nigdzie nie ma dużych, ogromnych toreb. No trudno. Taszczymy dalej pudła. Rowery podskakują na schodach.
Robimy dodatkowe kółeczko i dwie rundki po stopniach bo mylą nam się wyjścia z dworca.
I w końcu przystanek autobusowy. Ładujemy wszystko do autobusu. Zajmujemy połowę miejsca, ludzi tłum, droga dłużyła się w nieskończoność.
Lotnisko. Pierwszy raz jesteśmy na lotnisku. No fajnie jest, tylko też nie mają dużych toreb. W końcu pękniętą torbę oblepiamy czarną folią, robimy z niej wielką czarną kulę, z dwoma uszami. Wygląda pięknie. Ważymy bagaże dla pewności. Wszystko ok.
Później odprawa, zakupy w sklepiku bezcłowym :D i do metalowej puszki.
Zaczyna zachodzić słonko, więc widoki podczas lotu piękne. Lecimy nad Szwecją, widać jeziorka, lasy, zatoki.
Gdy dolatujemy do Norwegii zaczyna się...pada...a my w krótkich spodenkach..
Na lotnisku rozkładamy się ze wszystkimi rzeczami. Michał zaczyna składać rowery, ja się zajmuję pompowaniem kółeczek. Trochę nas poniosło i za dużo atmosfer się napompowało, dętka pękła przy wentylu. Kierownice krzywo przykręcone, no ale trudno. Wszystko zajmuje nam koło 2 godzin. Ludzie się przyglądają, coś tam opowiadają sobie patrząc na nas.
W końcu wychodzimy z lotniska. Było ciemno, padał deszcz, w okół nas jakiś las. Ja chciałam czekać na lotnisku do rana, Michał koniecznie chciał się ruszyć gdziekolwiek. Po drodze gubię tylne światełko od roweru ;/ Nieźle się zaczęło. No to ruszyliśmy się 2 km od lotniska, na najbliższą zajezdnie autobusów, gdzie znaleźliśmy dobrze osłonięty przystanek.
To miał być nasz pierwszy nocleg na norweskiej ziemi. Wyciągnęliśmy śpiwory, i zwinięci w kulki na ławce próbowaliśmy spać. Mnie budziły autobusy, które przyjeżdżały przez całą noc, Miśkowi nic nie przeszkadzało :)



Kraków


Gdańsk




nad chmurami :D


Komentarze
Maljenkow | 17:42 poniedziałek, 13 września 2010 | linkuj to bjez sjensa jest
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa orzyo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]