avatar

Ula z miasteczka Kraków

Na rowerze mam przejechane 31340.87 kilometrów w tym 681.60 w terenie.





Gminy zaliczone:



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszulka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 94.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 60.29km/h
  • Sprzęt noname
  • Aktywność Jazda na rowerze

ja tu jeszcze wrócę!

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 0

Lom - Traelvika - Vagamo - Lalm - przed Otta

O 4 pobudka na sikanie. Na zewnątrz zastaje arcyciekawy widok i odpowiedź na pytanie, czemu jest tak zimno. Szron, w koło biało, woda w kubkach zamarzła w całości zamarzła. No cóż owinęłam się jeszcze bardziej worem i jakoś do rana dało się spać. Czekaliśmy do 11 aż słonko dosięgnie promieniami namiotu i roztopi szron. Mieliśmy więc rano dużo czasu, na śniadanie, uzupełnianie pamiętniczka wyprawowego.
W planach mieliśmy wyjście na najwyższy szczyt Norwegii Galdhøpiggen, ale zimno uświadomiło nam, że jednak nie mamy szans. Zabraliśmy zbyt mało ciepłych rzeczy, a droga na szczyt zajmuje przecież 6 godzin. Rezygnujemy z planu, pocieszając się że przynajmniej mamy pretekst żeby wrócić w norweskie góry.

Trasa początkowo wiodła nieco pod górę, ale po wypłaszczeniu rozpoczął się długi zjazd. Pędziliśmy podziwiając góry. Było na co patrzeć :) Do samego Lom udało nam się zjechać bez większych wysiłków. Tam zrobiliśmy sobie dłuższy postój, zakupy w Kiwi, oglądanie Lom Stavkirke, ładowanie baterii w telefonie na stacji benzynowej, długie rozmowy na temat ewentualnego kupna pączków...
Za mostkiem zaczęła się nasza droga wzdłuż jeziora Vagavatnet. Myśleliśmy, że jeśli trasa wiedzie wzdłuż jeziora i już oddalamy się od gór to będzie płasko, niestety... Od tego momentu zaczęła się droga często tylko ubita, ale i gęsto pagórkowata.
Trochę podjeżdżaliśmy też bardziej ruchliwą drogą. I wraz z zapadaniem zmroku rozpoczęliśmy poszukiwanie noclegu. Przejechaliśmy na drugi brzeg rzeki Otta. Znaleźliśmy się na ubitej drodze, w ciemnym lesie, tylko co jakiś czas pojawiało się gospodarstwo. Nie było za dużego wyboru, bo robiło się coraz ciemniej. Więc gdy tylko pojawił się ładnie porośnięty trawką brzeg, na dodatek z miejscem na ognisko szybciutko zabraliśmy się za rozpakowanie. To co, że łączka była usiana krowimi plackami - na szczęście nie pierwszej już świeżości, i tak było ślicznie.
My się rozstawialiśmy z namiotem, gotowanie dobiegało końca a krowy powoli zbliżały się do nas. Zajęliśmy mućkom dojście do wody :)szwędają się w pobliżu ale nas nie pożerają, i nie paskudzą koło namiotu.
I znowu ciepły śpiworek.



o poranku przywitał nas szron




11 czas jechać :)








podjazd na 1800, ale nie tym razem


Kiwi w Lom :)


Lom stavkirke z XII w.


dach pokryty gontem




wieczorne towarzystwo

/


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mpree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]